click me click meclick meclick meclick meclick meclick me

sobota, 4 sierpnia 2012

Co można zrobić z zużytą ścierką?

Rzadko w Notatniku Kuchennym pojawiają się posty bez przepisu. Dzisiejszy jednak taki będzie. Od kilku dni zastanawiałam się: pisać czy nie pisać, poruszyć temat czy nie... Zdecydowałam, że tak, warto napisać.
Kilka dni temu dostałam maila z zaproszeniem do "testów konsumenckich". Według treści maila i strony internetowej "zapraszającej" firmy, produkty do testowania to worki na śmieci, torebki śniadaniowe, mopy, czyściki, ścierki itp.
Zakładam, że te "testy konsumenckie", to zareklamowanie wyrobów tej firmy w moim Notatniku Kuchennym. Czyli raczej kampania reklamowa, a nie testy konsumenckie. Ok, ale w mailu pojawiły się zdania, że:

testy są darmowe, a produkty do testowania mogę sobie po testach zostawić i są one jedyną walutą, w której mi firma chce zapłacić
WOW!!! SUPER!!! Nie muszę odsyłać firmie brudnej ścierki, którą wytarłam podłogę!!! Mogę tę ścierkę zatrzymać!!! Po prostu BOMBA!!! Hmmm... a jakbym dostała do testowania worki na śmieci, to mogę je nawet wyrzucić po zapełnieniu!!!

Odkąd otrzymałam tę ofertę zastanawiam się, czy to ja jestem nienormalna, czy to świat oszalał? 
Mam pracę, płacą mi w niej (UWAGA!) oficjalną polską walutą, czyli złotym polskim (PLN). Dzięki tej pracy mam pieniądze na życie, między innymi na kupno mopa i ścierek do podłogi. Mam również bloga, który jest jednym z moich hobby, ale za pracę nad nim nikt mi nie płaci. A jest to praca, co przyzna każdy z blogerów. Potrafię tylko nad pisaniem postu spędzić godzinkę lub dwie. A wcześniej jest fotografowanie potrawy i obróbka tych zdjęć (gotowania i robienia zakupów nie liczę, bo i tak musimy z TeŻetem jeść). Pisanie bloga sprawia mi przyjemność i mam nadzieję, że "czytaczom" również.
Ktoś jednak, w w/w firmie wycenił moją blogową pracę. Ciekawe, czy na worki na śmieci o wartości 4 zł, czy torebki śniadaniowe za 2 zł?
"To ja przepraszam" - jak mówił Wódz.
Wódz. Postać autorstwa Tadeusza Baranowskiego, z dzieła "Skąd się bierze woda sodowa"
Wolę wziąć moje ciężko zarobione w pracy 2 złote, pójść do sklepu, kupić torebki śniadaniowe a pozostałe dwie godzinki przeznaczyć na spacer z TeŻetem albo gotowanie, albo pojeździć na rowerku, albo z przyjaciółką się spotkać, albo... dodać kolejny post z przepisem w Notatniku Kuchennym.

A czy Wy, drodzy "czytacze" zgadzacie się na takie warunki, na taką wycenę Waszej pracy?
Będę wdzięczna, jeśli zostawicie komentarz, bo naprawdę zastanawiam się czy to ja jestem nienormalna czy to świat oszalał...

Ps. Jeśli czytasz te słowa, a jesteś pracownikiem agencji reklamowej albo firmy, która chciałaby (mimo powyższego) ze mną współpracować to wiedz, że:
  • bardzo chętnie podejmę się udziału w kampanii reklamowej każdej akcji społecznej, z którą będę się mogła utożsamić i ABSOLUTNIE NIE ZAŻĄDAM za to pieniędzy;
  • proszę o docenienie mojej pracy nad tworzeniem bloga tak, jak docenia się każdą inną pracę twórczą, w którą autor wkłada swój czas i serce.

20 komentarzy:

  1. szanujmy się i miejmy głowę na karku :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobrze podsumowałaś ten temat! Jak patrzę na te wszystkie promocje i propozycje to coraz bardziej myślę, że świat oszalał.
    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jasne, coś w tym jest. Trzeba się szanować, a nie reklamować każdą pierdołę :).
    Z drugiej strony - na tym polega praca tych ludzi, można ładnie podziękować i znajdą kogoś innego, kto zareklamuje te ścierki.
    Dla jednych blog jest pasją, dla innych jednocześnie sposobem na zarabianie i na życie.
    Osobiście nie lubię blogów przepełnionych reklamami i wpisami sponsorowanymi, staram się ich unikać.
    Serdecznie pozdrawiam :)
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chodzi mi o to, że ścierki czy worki na śmieci to pierdoły. Używam i mam swoje ulubione typy ;) Chodzi mi o absolutny i totalny brak szacunku do mojej pracy i wycenianie jej na mopy i rękawiczki gumowe (czyli kilka złotych) w drugim zdaniu maila.
      Co do zarabiania na blogu, to nie wydaje mi się, że w Polsce jest jakieś ogromne zatrzęsienie ludzi, którzy żyją tylko z blogowania. To są pojedyncze osoby i obstawiam, że ich stawka za post reklamowy jest dużo większa niż kilka złotych ;)

      Usuń
    2. No właśnie nie mam za co im "ładnie dziękować".
      Wydaje mi się, że w dobrym tonie byłoby zaproponować współpracę i zapytać o moje warunki. Ja wtedy mówię: 0, 10, 100, 1000 lub 1000000 zł za post, umowa o dzieło czy umowa zlecenie, koszty uzyskania przychodu autorskie czy zwykłe itp. Firma się zgadza na moje warunki, negocjujemy lub firma dziękuje za współpracę.
      Przecież nawet, jak chcę zanieść płaszcz do pralni to ja pytam o cenę i warunki usługi. Pracownik pralni nie przychodzi mi do domu i nie mówi, że za 30 zł upierze mi ten płaszcz.

      Usuń
  4. zdecydowanie świat oszalał:(

    OdpowiedzUsuń
  5. Mimo, że blogosfera rozwija się bardzo prężnie i jest naprawdę potężnym źródłem pozyskiwania potencjalnych klientów to nadal jest traktowana po macoszemu i uważa się, że bloger będzie skakać z radości jak mu się da za darmo worki na śmieci, słoik dżemu czy inną pierdołę. Sam nie miałem jeszcze okazji dostać żadnej propozycji współpracy, więc ciężko mi o tym mówić z własnego doświadczenia. Osobiście nie mam nic przeciwko wpisom sponsorowanym, które zazwyczaj są z góry opisane, że to wpis sponsorowany i jeśli nie chcę to nie muszę takich czytać. Chętnie czytam wpisy, w których ludzie testują produkty, które dostali. Ale tylko jeśli jest to naprawdę ich własna ocena, bo jeśli z góry było założone, że mogą napisać co chcą, ale musi to być pozytywne to takie wpisy łatwo wyczuć na kilometr, bo widać, że nie są do końca szczere. Nie lubię, kiedy na siłę próbuje się gdzieś wcisnąć gotowe produkty, sosy, gotowe marynaty czy inne tego typu rzeczy, to zazwyczaj nie wychodzi. Nie przepadam za gotowcami w kuchni, więc na blogu też mi średnio pasują. Ale nie krytykuję nikogo, kto publikuje takie wpisy, podejrzewam, że sam też kiedyś takich nie uniknę. Mimo wszystko prowadzenie bloga kulinarnego wymaga czasu i pieniędzy. To nie blog, na którym dzielimy się swoimi przemyśleniami o życiu, tylko taki na którym przedstawiamy konkretne potrawy, do których trzeba kupić składniki, poświęcić czas na ich wymyślenie i przygotowanie. Blogerzy mają prawo zarabiać na swojej pracy, ale w sposób godny, niech dostają wynagrodzenie, a nie worki na śmieci. Coraz więcej osób buntuje się przeciw bezmyślnym kampaniom wykorzystującym blogerów i bardzo dobrze, może niedługo firmy, chcące się reklamować zaczną nas traktować jak równych partnerów, a nie ludzi rzucających się bezmyślnie na darmowe pierdółki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się dałam złapać po dwóch tygodniach prowadzenia bloga na dżem. Akurat był spoko, raz go użyłam, nie napisałam nic, ponieważ nie spodobało mi się traktowanie przez firmę. O dobrych produktach, które polecam zawsze piszę bez żadnych profitów - dobrym trzeba się dzielić ;).
      I oczywiście fajne akcje sponsorowane na blogach miło się czyta, ale jak widzę na durszlaku pasztety w puszkach i tego typu rzeczy to słabo mi się robi.

      Usuń
    2. Tomku, też nie mam nic przeciwko wpisom sponsorowanym. Zastanawiam się tylko jak to jest, gdy zapłata za czas poświęcony na udział w kampanii reklamowej jakiejś firmy jest nieadekwatna do wartości czasu blogera. Chyba, że to ja zbyt wysoko cenię swój czas, swoją pracę i swój wysiłek...
      Mój blog to mój Notatnik Kuchenny i nie liczę ile pieniędzy na niego wydaję, bo i tak musimy z TeŻetem codziennie jeść ;)

      Usuń
    3. Zielaczek, mam tak samo z pasztetami, sosami ze słoików i tym podobnymi wpisami na durszlaku ;)
      ps. mam ulubiony od lat przepis z użyciem koniecznie (!) pasztetu z puszki i czeka on na dobry moment na publikację ;)

      Usuń
  6. a tak btw to polecam lekturę:

    http://hatalska.com/2012/07/18/dzialania-reklamowe-w-blogosferze-casebook-do-pobrania/

    OdpowiedzUsuń
  7. to ładnie :)
    godzina pracy za 2 zł - niezły cennik ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwłaszcza, że czasami to praca po nocach i w weekendy :D

      Usuń
  8. Bardzo słusznie postąpiłaś. Jako blogerzy powinniśmy się szanować ;). Ale z tym zostawieniem sobie zużytej scierki to naprawdę przesadzili. Chyba oczywiste jest, że są to przedmioty jednorazowego użytku i się je wyrzuca, a nie odsyła do producenta po teście.. Jezu co za ludzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie było w mailu dosłownie, że "mogę sobie zostawić zużytą ścierkę", ale skoro produkty są do czyszczenia i mogę je sobie po teście zostawić, to ścierka była moim pierwszym skojarzeniem.

      Usuń
  9. Ha! no i problem ciekawy poruszyłaś. Ja przez długi czas unikałam czytania takich sponsorowanych wpisów ale któregoś dnia owszem przeczytałam i wydał mi się ciekawy. W głowę zachodziłam skąd ludzie biorą takie propozycje bo do mnie nikt nie pisał. No i sama napisałam do jednej firmy bo byłam autentycznie ciekawa czy dana patelnia ceramiczna jest czegoś warta. Patelnie dostałam, posta zamieściłam. I było to warte tej patelni. Kilka też razy skusiłam się na inne jedzeniowe testowanie. Ja traktuje to jako nowe doświadczenie, poznawanie nowych dla mnie produktów. Nie zgodziłabym się natomiast na testowanie czegoś ot tak dla idei testowania, to ja wybieram co testuję i na jakich warunkach. :) pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, to ja wybieram co testuję i na moich warunkach. A narzucanie mi z góry w mailu warunków przez firmę, która chce ode mnie usługę (bo tym jest wpis sponsorowany) uważam za obrażające mnie.
      Nie skusiłam się (jeszcze?) na post reklamowy i wszystkie moje dotychczasowe recenzje pisałam pod wpływem zachwytu nad danym produktem :)

      Usuń
    2. no i pewnie! jeśli coś mi nie pasuje to nie zachwalam. pozdrowionka ślę!

      Usuń