Makrela wędzona w postaci pasty do kanapek to klasyka polskiej kuchni. W moim rodzinny domu dość często pojawiała się na stole w wersji klasycznej, którą zaprezentowałam prawie dokładnie rok temu TUTAJ. Z kolei moja autorska wersja tego dania, z dodatkiem czerwonej soczewicy wylądowała w Notatniku Kuchennym pod koniec lutego i znajduje się TU.
W ostatnią sobotę wpadłam do sklepiku rybnego po rybkę do weekendowego sushi (które powoli staje się naszą "nową, świecką tradycją"), a obok wędzonej makreli leżał wędzony dorsz. Tak się złożyło, że nigdy tej rybki nie jadłam w postaci wędzonej, więc zaszalałam i kupiłam. W tym miejscu ważna sprawa:
ZAPRZYJAŹNIJ SIĘ ZE SWOIM SPRZEDAWCĄ RYB!
Piszę te słowa BARDZO serio. Z dwóch powodów:
Po pierwsze, kupując świeżą rybkę do sushi masz większą pewność, że się nie otrujesz. Mi zdarzyło się wielokrotnie zrezygnować z zakupu surowej ryby do sushi i zastąpić ją inną, wędzoną, bo Pan Sprzedawca nie miał żadnej "godnej polecenia" = naprawdę świeżej.
Po drugie, Zaprzyjaźniony Pan Sprzedawca Ryb wie co sprzedaje i nie kręci w sprawie pochodzenia swojego towaru. Co mam na myśli? Kupując ryby korzystam z poradnika wydanego przez WWF na ten temat (do ściągnięcia TUTAJ).
Wędzony dorsz, którego kupiłam w sobotę, pochodził z niezagrożonego ekologicznie stada wschodniego. Tej informacji nie ma na karteczce z ceną ryby, o to, skąd ryba pochodzi, trzeba się wypytać sprzedawcy. Zaprzyjaźniony Pan Sprzedawca już wie (w końcu 6 lat tylko u niego kupuję ryby), że proszę o tego typu informacje, więc ma pod ręką ściągawkę co i skąd pochodzi, a czasem jak było złowione. Dzięki temu udało mi się parokrotnie, np. nie kupić łososia bez certyfikatu MSC a za to brałam inną rybkę, bezpieczną ekologicznie :)
Dodatkowy plus, z Zaprzyjaźnionego Pana Sprzedawcy Ryb to jego podpowiedzi, jak daną rybkę przyrządzić :)
No dobrze, a co ma to wszystko wspólnego z pasta z wędzonej makreli? Część wędzonego dorsza poszła do weekendowego sushi (tak, wiem, powinna być surowa ryba :P ), a pozostałą część dorsza potraktowałam jak makrelę i oto na śniadanie dzisiejsze na stole była:
* PASTA Z WĘDZONEGO DORSZA *
INFO
- posiłek: śniadanie, kolacja, drugie śniadanie, impreza
- gatunek: sałatka, pasta
- mięso: tak/ryba
- ilość porcji: 3 - 4
- kalorie w całości: 650 kcal
- czas przygotowania: 10 min. (+ 10 min. gotowania jajek; + 30 min. "przegryzania się")
SKŁADNIKI
- dorsz wędzony 160 g (samego mięsa, po usunięciu skóry i ości)
- jajko 1 szt. (60 g)
- papryka biała 0,5 szt. (50 g)
- cebula czerwona 0,5 szt. (30 g)
- dymka (szczypiorek) 25 g
- szpinak liście świeże 20 g
- papryczka chilli 5 g
- majonez 60 g
- sól, pieprz czarny mielony
PRZYGOTOWANIE
- Jajka ugotować na twardo.
- Obrać wędzonego dorsza ze skóry i usunąć kręgosłup i ości.
- Rozdrobnić mięso dorsza w misce widelcem.Wyjąć ości, jeśli jakaś została w rybie.
- Cebulę i paprykę pokroić w drobną kostkę i dorzucić do mięsa dorsza.
- Jajka drobno posiekać. Wrzucić do miski z rybą.
- Dymkę, szpinak i papryczkę chilli drobno posiekać i dorzucić do dorsza.
- Posolić, popieprzyć do smaku. Dodać majonez i dobrze wymieszać.
- Wstawić do lodówki na minimum 30 minut, aby pasta "przegryzła się".
* SMACZNEGO *
zielony szczypiorek, czerwona papryczka chilli, fioletowa cebula, żółte żółtko jajka na tle białej ryby, białka jajka i majonezu = pasta z wędzonego dorsza w całej okazałości :) |
POMOCNICZE INFORMACJE
- NIE MOŻNA zastąpić majonezu jogurtem naturalnym. Należy zapomnieć o liczeniu kalorii ;)
- Jedząc trzeba uważać na ości, gdyż mogą jakieś zostać.
- Ilość chilli zależy od własnych upodobań smakowych, ale papryczka nie powinna zagłuszać smaku ryby.
- Wędzony dorsz jest trochę delikatniejszy w zapachu od makreli i mniej tłusty a tym samym mniej kaloryczny (150 kcal tej ilości dorsza w porównaniu do 500 kcal makreli w tej samej ilości). Niestety, dorsz w porównaniu z makrelą ma mniej także zdrowych tłuszczy i kwasów tłuszczowych.
- Podawać z pieczywem lub np na łódeczkach z cykorii.
Zgadzam sie, warto byc w dobrych stosunkach ze sprzedawca ryb :) A pasta swietna. I guzik mnie obchodzi, ze dosc kaloryczna.
OdpowiedzUsuńlubię taką pastę, choć za makrelą nie przepadam
OdpowiedzUsuńBardzo lubię wędzonego dorsza, ale nie robiłem z niego nigdy pasty :) Bardzo chętnie zaprzyjaźniłbym się ze sprzedawcą ryb, ale mam wrażenie, że w Warszawie nie występuje coś takiego jak sklep rybny, a przynajmniej nigdy takiego nie widziałem.
OdpowiedzUsuńChyba krótko mieszkasz w Warszawie :P Na każdym osiedlu jest co najmniej jeden, najczęściej w okolicach miejscowego bazarku. Zawsze też zostaje Hala Mirowska, Banacha i inne.
UsuńKurcze, od 5 lat mieszkam, ale nie widziałem takiego ;) Właśnie się będę przeprowadzał, okazało się, że będę miał koło domu bazarek, więc poszukam i może znajdę :) Do Hali Mirowskiej wybieram się tak już od kilku lat i nie mogę tam trafić, jakoś myśl o tym, że mam poświęcić prawie godzinę na samo dotarcie i powrót mnie skutecznie zniechęca, zwłaszcza że nie zrobię tam dużych zakupów, bo nie będę ich ciągnął komunikacją miejską przez pół Warszawy.
UsuńPomieszkasz ponad 30 lat to będziesz znał wszystkie rybne w Warszawie. Nie wiem dokąd się przeprowadzasz, ale poza Halą Mirowską masz jeszcze Banacha, Marymoncką, Wolę, Koło... Na Pradze Bazar Szembeka, Różyc, Uniwersam Grochów...
UsuńA Szembeka i Różyc to moje dzieciństwo... bom ja Prażanka, a tyś amerykan w Warszawie ;)